![]() |
Pomiar wysokości cięciwy. |
Wydawałoby się: cóż może być skomplikowanego w zmierzeniu kawałka sznurka z pętlami na końcach? W praktyce jednak okazuje się, że kłopotów jest sporo. Zacznijmy od tego, że cięciwa określana jako 50-calowa ma faktycznie około 46 - 46,5 cala. Pięćdziesiąt cali to długość łuku, natomiast cięciwa która ma utrzymać go w pozycji wygiętej, musi być oczywiście nieco krótsza. Współcześnie coraz popularniejsze stają się podwójne calowo-metryczne oznaczenia cięciw typu FF 50-117,0 czyli cięciwa z Fast Flightu do łuku 50" o faktycznej długości 117 cm. Co więcej, do tego samego łuku można stosować cięciwy o nieco różnej długości, w zależności od efektu, jaki chcemy uzyskać (więcej o tym za chwilę) czyli spotyka się takie pozornie nielogicznie oznaczenia jak np. 50-116,5 czy 50-117,0.
Żeby przypadkiem nie było za łatwo, długość naszego sznurka trzeba mierzyć przy odpowiednim napięciu, bo różne materiały z których może być wykonany będą się inaczej rozciągać pod obciążeniem - dosć powszechnie przyjętą metodą jest obciążanie cięciwy wagą 100 funtów (45 kg). Identyczne w stanie luźnym cięciwy z Dakronu i Fast Flightu mogą się przy takim pomiarze różnić o centymetr, przy czym im dłuższy łuk do którego są przeznaczone, tym różnica będzie wyraźniejsza. A, czy wspomniałem już, że ważna dla wyniku pomiaru jest nawet średnica kołków, na które zakładamy pętle żeby ją rozciągnąć (dla dociekliwych: standardem jest 0,25").
Podsumowując: bezpośrednie mierzenie długości cięciwy delikatnie mówiąc nie jest najpraktyczniejszą metodą w codziennej regulacji łuku.
Na szczęście zamiast mierzyć długość, możemy wygodnie zmierzyć to, co od niej zależy, czyli odległość założonej na łuk cięciwy do majdanu (tak zwaną wysokość cięciwy, często oznaczaną BH od angielskiego brace height). Im dłuższa cięciwa tym bliżej rękojeści będzie.
Oficjalnie mierzymy BH od miejsca oparcia dłoni łucznej na majdanie, pod kątem prostym do cięciwy. Część łuków w typie wschodnim ma wypukły brzusiec rękojeści i nasza dłoń opiera się na skośnie ustawionej powierzchni, na której może być trudno wybrać konkretne miejsce do pomiaru - nie przejmujmy się wtedy oficjalną definicją i znajdźmy jakiś inny charakterystyczny punkt gdzieś na majdanie, na przykład brzusiec albo grzbiet łuku w miejscu, gdzie przechodzi strzała. Przy codziennym sprawdzaniu łuku nie tyle zależy nam na samej wysokości (ta jest ważna przy porównywaniu różnych łuków ze sobą) ile na sprawdzeniu, czy jest taka jak zwykle, więc w sumie nieważne między jakimi konkretnie punktami ją mierzymy, byle zawsze tak samo.
Dość trudno odpowiedzieć na pytanie jaka powinna być wysokość cięciwy. Łuki wschodnie mają bardzo rozmaite kształty a nawet jeśli rozpatrujemy jakiś konkretny typ, to większość łuków refleksyjnych ma dość znaczny zakres dopuszczalnego BH, wyraźnie szerszy niż na przykład drewnianego longbowa. Producent łuku powinien podać sugerowaną wartość, często w postaci "widełek" np. od 16 do 18 cm (2-3 centymetrowy zakres jest tu dość typowy) w których możemy się poruszać dla osiągnięcia pożądanych efektów.
Ogólna zasada jest taka, że im cięciwa jest dłuższa i bliższa majdanu (mniejsze BH), tym łuk jest szybszy i bardziej elastyczny, przyjemniejszy do napinania, ale jednocześnie trudniejszy do strzelania - bardziej reaguje na błędy, łatwiej uderza cięciwą w przedramię etc. Uwidaczniają się również ewentualne wady geometrii a w skrajnym wypadku, przy zbyt niskiej wysokości konstrukcja refleksyjna może się stać niestabilna i "odkręcić" zrzucając cięciwę.
Odwrotnie przy krótszej, bardziej odsuniętej od majdanu cięciwie (większe BH) - łuk robi się sztywniejszy i wolniejszy (cięciwa napędza strzałę na krótszej drodze, ale za to strzela się łatwiej, bardziej "wybacza" błędy. Przy zdecydowanie zbyt krótkiej cięciwie można przeciążyć ramiona a poza tym stopniowo tracimy korzyści z refleksyjnego kształtu - końce ramion odciągane są coraz bardziej do tyłu; jeśli łuk ma mostki, to cięciwa może wręcz przestać się na nich opierać.
W praktyce wygląda to zazwyczaj tak, że szczęśliwy posiadacz nowego sprzętu ustawia długość cięciwy zgodnie z sugestiami producenta, czyli powiedzmy w połowie sugerowanego zakresu, strzela tak przez jakiś czas, żeby przyzwyczaić się do tego, jak łuk pracuje (początkującym sugeruję postrzelać tak nawet ze 2-3 miesiące, doświadczonemu łucznikowi zajmie to oczywiście o wiele mniej czasu), po czym zaczyna kombinować - trochę skrócić, trochę przedłużyć i obserwować, czy po zmianie strzela mu się lepiej czy gorzej. W ten sposób stopniowo dochodzi do ustawienia optymalnego dla siebie i używanych akurat strzał. Od tej pory trzyma się tej wysokości cięciwy i sprawdza ja przy każdym uzbrajaniu łuku.
Można zapamiętać (a najlepiej zapisać...) konkretną ilość centymetrów i używać specjalnej miarki, można zaznaczyć sobie właściwą odległość na jakimkolwiek patyku, można też (choć osobiście wolę poprzednie, bardziej naukowe metody) użyć do pomiaru odpowiednio ustawionej dłoni: pięści z wyciągniętym kciukiem, odległości między jakimiś dwoma maksymalnie rozczapierzonymi palcami itd.
Sprytną metodą jest zaznaczenie na promieniach strzał pierścienia, namalowanego w takim miejscu, że znajdzie się przy krawędzi majdanu, gdy strzałę założymy na cięciwę - tyle, że gdybyśmy później zdecydowali się zmienić BH musimy przemalować wszystkie strzały.
Jeśli chodzi o zmianę BH, to mamy trzy sposoby. Pierwszym i najczęstszym z nich jest skręcanie cięciwy. Cięciwy z nowoczesnych materiałów powinny być skręcone, pracują wtedy jak jeden sznurek a nie pasmo luźnych nici, które przy strzale rozsunęłyby się stawiając większy opór w powietrzu. Sugerowana ilość skrętów to około 1 pełnego obrotu na każde 5cm (2 cale) długości, czyli wystarczy zmierzyć środkowy odcinek cięciwy (nie uwzględniając pętli) i zrobić stosowne działanie arytmetyczne. Ale to tylko sugestie producentów nici (zresztą nieco się różniące w zależności od źródła), natomiast w praktyce dokładać skręty można dość swobodnie (więcej informacji na ten temat w opisie zdjęć), pilnując tylko czy cięciwa jest wciąż ładnie okrągła, nie tworzą się na niej zgrubienia i jak układają się pętle końcowe założone na łuk - jeśli przesadzimy ze skrętami na środkowej części cięciwy mogą się zacząć skręcać i one.
Skręcając cięciwę mocniej będziemy ją nieco skracać (BH rośnie) a poprzez rozkręcanie wydłużamy (BH maleje). Im dłuższy łuk tym więcej skrętów "zmieści się" na jego cięciwie i tym bardziej możemy wpływać na jej wysokość.
Można mierzyć czy liczyć, ale łatwo nauczyć się rozpoznawać "na oko" poprawną Ilość skrętów cięciwy (dla większej jasności pokazana jest cięciwa dwukolorowa, w zwykłej układ nitek jest identyczny, tylko gorzej widoczny).
Pierwsza od lewej: zdecydowanie za mało, prawie całkiem rozkręcona cięciwa.
Druga od lewej: trochę mało, ale już nie najgorzej (ok. 1 skręt na 3 cale (7,5cm).
Środkowa: akurat, 1 skręt na 2 cale (5cm).
Czwarta od lewej: wciąż w pełni poprawnie, ok. 1 skręt na 1 cal (2,5cm).
Piąta od lewej: za dużo skrętów, zaczynają się tworzyć zgrubienia.
Skręcać możemy oczywiście w dwóch różnych kierunkach. Opisy typu "zgodnie czy przeciwnie z kierunkiem wskazówek zegara" strasznie się mylą, bo zależy od którego końca sznurka patrzymy, więc łatwiej jest moim zdaniem zapamiętać, że możemy mieć skręt oznaczany literami S lub Z, czyli jeśli ustawimy cięciwę pionowo to widzimy jak jej nitki schodzą spiralnie w dół tak, jak środkowa kreska w odpowiedniej literze: z lewej na prawą (S) lub z prawej na lewą (Z). Ten sposób opisu nie zależy od tego, którym końcem do góry trzymamy łuk, wygląda to zawsze tak samo. Kierunek skrętu NIE JEST istotny sam w sobie (mimo tego, że można w niektórych książkach przeczytać, że jeden jest odpowiedniejszy dla prawo- a drugi dla leworęcznych - to mit). Ważne jest to, żeby skręcać cięciwę zawsze w tą samą stronę, co podczas produkcji, bo wszystkie owijki zakłada się odpowiednio do kierunku skrętu. Jeśli więc zaczniemy ją skręcać przeciwnie, niż to wymyślił wytwórca (ja na przykład prawie zawsze robię cięciwy typu S, bo tak mi wygodniej pracować), będziemy luzowali owijki.
Jeśli dostaniemy cięciwę całkowicie rozkręconą najłatwiej ustalić właściwy kierunek eksperymentalnie: ściskając w palcach jednej ręki fragment owijki, łapiemy drugą ręką w miejscu oddalonym o 1-2 cm i próbujemy skręcić ten krótki odcinek najpierw w jedną a potem w drugą stronę. Powinniśmy zauważyć, że w jednym przypadku opór jest mały a owijka zaczyna minimalnie "puchnąć" i wiotczeć - to ten niewłaściwy kierunek. W drugą, właściwą stronę opór jest większy a owijka pozostaje gładka i mocno zaciśnięta. Skręcamy cięciwę we właściwą stronę, oglądamy i zapamiętujemy odpowiednią literkę.
Żeby uniknąć kłopotów z rozkręcaniem ilekroć zdejmujemy cięciwę z łuku, powinniśmy w jakiś sposób połączyć pętle - albo związując je przekładając najpierw jedną pętlę przez drugą a potem drugą przez pierwszą albo łapiąc zwykłym biurowym spinaczem czy - bardziej elegancko - "wiewiórczmi szponami".
Jeśli skręcanie czy rozkręcanie nie wystarcza trzeba wymienić cięciwę na inną, o bardziej odpowiedniej długości (sposób 2) chyba, że mamy cięciwę wzorowaną na historycznej, z oddzielnymi uszami. Możemy wtedy przewiązać węzły (sposób 3), zmieniając długość końcowych pętli - nie można jednak przesadzić, węzły zazwyczaj muszą leżeć w dość konkretnym miejscu, zwłaszcza jeśli łuk wyposażony jest w mostki pod cięciwę. Poza tym pętle powinny być równej wielkości.
Jeśli po rozbrojeniu łuku zostawiamy cięciwę na ramionach, albo pamiętamy aby połączyć jej końce, to przy jej kolejnym założeniu nie powinno być kłopotów, aczkolwiek na wszelki wypadek powinniśmy wysokość sprawdzić. Zwłaszcza przy nowej cięciwie trzeba czasami dołożyć jeden czy dwa skręty.



Wysokość siodełka czyli to, ile dokładnie musimy przesunąć nasadkę strzały powyżej kąta prostego zależy od typu łuku, jego tilleru i sposobu trzymania majdanu przez strzelca oraz grubości promienia strzały, jest więc sprawą indywidualną - może wynosić od 4-5mm do dobrze ponad półtora centymetra, na przykład szczególnie dużej wysokości siodełka wymagają popularne u nas łuki koreańskie. Dokładny opis sposobów na jej ustalenie wykracza poza ramy tego artykuł; w skrócie powiedzmy, że łucznik strzela i poprawia położenie siodełka tak długo, aż będzie zadowolony z lotu strzały a wtedy mierzy i zapisuje najodpowiedniejsze ustawienie - i to dokładnie, bo pojedyncze milimetry mają w tym przypadku znaczenie!
Co prawda poprawnie założone siodełko zazwyczaj nie przesuwa się po cięciwie, ale i tak sprawdzić warto - po pierwsze zazwyczaj nie znaczy zawsze i od czasu do czasu nasz węzełek czy nawet metalowy zacisk potrafią się poluzować, bywa też, że zaczyna się przesuwać fragment owijki, na której są założone. Zgodnie z prawem Murphy'ego coś takiego zawsze zdarzy się tuż przed zawodami czy pokazem a nie na treningu. Po drugie zaś, jeśli siodełko jest gdzie trzeba, to otrzymujemy kolejne potwierdzenie, że tiller łuku jest taki jak zwykle - zmiana tilleru zawsze wiąże się z przesunięciem siodełka w górę albo w dół.
Ostatnią czynnością przed rozpoczęciem strzelania jest ostrożne napięcie do pełnego naciągu i powolne zluzowanie cięciwy (czy muszę przypominać, żeby nie strzelać "na sucho"?). Nadsłuchujemy podejrzanych trzasków i skrzypień oraz obserwujemy, czy cięciwa trafia z powrotem na środek ramion. Wtedy możemy mieć wreszcie pewność, że nasz łuk jest zwarty i gotowy do akcji!
Opis wszystkich kolejnych etapów przygotowania zajął nam pięć całkiem obszernych postów, może więc powstać wrażenie, że wymaga to wiele czasu i zachodu przed każdym treningiem. W istocie jednak nie jest to przy odrobinie wprawy żaden problem.
Podsumujmy więc teraz w skrócie:
- biorę cięciwę, układam jedną z jej pętli na odpowiednim końcu łuku;
- zakładam cięciwę na drugi koniec łuku jednym z opisanych sposobów;
- trzymając łuk dalej pod pełną kontrolą, sprawdzam oba końce cięciwy i ogólne wygięcie ramion;
- teraz mogę już ująć łuk swobodniej, patrzę wzdłuż cięciwy, koryguję osiowość obu ramion;
- biorę miarkę albo strzałę, sprawdzam tiller;
- sprawdzam wysokość cięciwy;
- rzucam okiem czy siodełko nie przesuwa się po cięciwie, w razie jakichkolwiek wątpliwości mierzę dokładnie jego wysokość;
- napinam do pełnego naciągu i powoli odpuszczam, obserwując łuk;
- mam łuk gotowy do strzelania.
W przypadku konstrukcji z nowoczesnych materiałów zajmuje mi to wszystko poniżej jednej minuty, a już na pewno nie dłużej niż dwie (oczywiście jeśli nie ujawnią się jakiś poważniejsze problemy), pozwala zaś mieć pewność, że sprzęt zrobi co do niego należy - teraz już wynik zależy tylko ode mnie...
W ostatniej części zajmiemy się - dla kontrastu - jedną z "bojowych" technik przygotowania łuku do strzelania, czyli zakładaniem cięciwy siedząc na koniu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz