czwartek, 31 grudnia 2015

Przygotowanie łuku do strzelania cz. 2a ZAKŁADANIE CIĘCIWY PIESZO we dwie osoby

Zanim jeszcze przystąpimy do zakładania cięciwy, warto łuk obejrzeć, zwłaszcza jeśli przez dłuższy czas nie był używany. Drobne uszkodzenia np. skręcenie ramion wywołane niewłaściwym przechowywaniem czy małe pęknięcia/zgniecenia od uderzenia o jakieś przedmioty są często łatwe do naprawienia, jeśli zostaną w porę zauważone, ale mogą się gwałtownie pogorszyć, gdy uszkodzony łuk spróbujemy zgiąć. Łuk z materiałów naturalnych można nie tylko obejrzeć, ale i opukać warstwę ścięgnistą gładkim, metalowym przedmiotem. Głuchy dźwięk oznaczać może niewidoczne rozwarstwienie ścięgien.
Łuk w momencie zakładania cięciwy nie powinien być rozgrzany. Zwłaszcza jeśli wyjęliśmy go ze stojącego na słońcu samochodu, musimy poczekać aż ostygnie.
Zakładanie cięciwy z pomocnikiem.
Im większy refleks ma nasz łuk tym delikatniej i bardziej uważnie trzeba się z nim obchodzić. Sposobów wykonania tej operacji jest wiele - wymienić można co najmniej kilkadziesiąt metod, a jakby liczyć oddzielnie wszystkie warianty różniące się drobnymi szczegółami, to wyszłoby około stu możliwości - ale niektóre nadają się tylko do mniej refleksyjnych łuków, inne zaś są trudne a nawet nieco ryzykowne i odpowiednie tylko na bardzo szczególne okoliczności - na przykład zakładanie cięciwy w biegu, bez zatrzymywania się albo stojąc w głębokiej wodzie. Tak naprawdę w praktyce używa się tylko kilku podstawowych.

Zdecydowanie najbezpieczniejszym dla łuku sposobem jest zakładanie cięciwy we dwie osoby.

Łucznik znajduje sobie pomocnika (którego rola nie jest trudna, więc może to być nawet przypadkowa, krótko poinstruowana osoba), ustawia go z boku, obok siebie i podaje mu jeden koniec cięciwy. Drugi koniec zakłada na zaczep na jednym z ramion łuku - przy czym we wszystkich metodach, które opiszemy jest całkowicie obojętne, czy zakładamy dolny koniec cięciwy na dolne ramię czy też górny koniec na ramię górne, byle tylko właściwa pętla trafiła na właściwe miejsce. Teraz łucznik chwyta końce ramion podchwytem, przy czym kciukiem jednej z dłoni, po tej stronie gdzie cięciwa już jest założona, dociska ją do środka ramienia łuku, żeby przypadkiem nie zsunęła się w bok.

Teraz mamy dwie możliwości:

  • łucznik może uklęknąć na jedno kolano i oprzeć majdan łuku o nogę tuż pod drugim kolanem. Pozycja klęcząca jest bardzo stabilna, natomiast oparcie łuku w jednym punkcie nieco mniej pewne;








  • ewentualnie łucznik może kucnąć i oprzeć kolana symetrycznie na środku obu pracujących części ramion łuku. Uwaga, w łukach refleksyjnych często ugina się tylko część ramienia ("sal") natomiast jego koniec jest sztywną dźwignią ("siyah"); opieramy więc kolana nie na środku całego ramienia, a na środku "sal". Pozycja kuczna jest trochę bardziej chwiejna, natomiast oparcie łuku w tym przypadku pewniejsze. Dodatkowo, w razie gdyby łuk "nie chciał" uginać się równo można też spróbować nacisnąć nieco mocniej jednym z kolan.






Obie metody się sprawdzają, wybrać można wygodniejszą dla siebie.

Następnie, niezależnie od wybranej pozycji, łucznik ciągnąc do siebie i nieco w górę, płynnym ruchem ugina ramiona łuku, podczas gdy druga osoba w odpowiednim momencie zakłada cięciwę na zaczep. Ważne jest, aby pomocnik znajdował się przez cały czas z boku łucznika a nie przed nim – dzięki temu nawet, jeśli łuk wymknąłby się napinającemu z dłoni to pomocnik nie zostanie uderzony ramieniem.
Szczególną ostrożność należy zachować na początku, gdy końce ramion są daleko z przodu, przed majdanem, ponieważ wtedy "mają ochotę" wykręcić się w naszą stronę zamiast ugiąć prawidłowo. Kiedy już końce ramion miną linię majdanu (zaznaczoną na zdjęciach niebieską linią) łuk robi się bardziej stabilny i można poczynać sobie nieco pewniej.
Po założeniu cięciwy W ŻADNYM RAZIE NIE PUSZCZAMY ŁUKU OD RAZU tylko bardzo starannie sprawdzamy, czy cięciwa leży z obu stron na środku ramienia, pętle są prawidłowo zaczepione i nie skręcone a ramiona ugięte z grubsza symetrycznie. Dopiero potem zdejmujemy łuk z kolan.

Zdejmując cięciwę wykonujemy dokładnie te same ruchy w odwrotnej kolejności (przy odrobinie wprawy można to zrobić nawet bez pomocnika, spychając cięciwę z zaczepu jednym z kciuków). Tym razem szczególnie uważamy pod koniec odpuszczania, prowadząc ramiona starannie aż do końca, żeby po przekroczeniu linii majdanu łuk się nagle nie odkręcił.
Jeśli mamy do czynienia ze szczególnie silnym łukiem, na granicy naszych możliwości, to przy zakładaniu czy zdejmowaniu cięciwy pokazanymi sposobami dobrze jest zamiast klękać czy kucać usiąść na czymś niskim - małym stołku, pniaku czy stopniu schodów. Możemy wtedy pod koniec napinania odchylić się mocniej do tyłu i wykorzystać mięśnie pleców bez ryzyka utraty równowagi.
Co się tyczy łuków o konstrukcji z materiałów naturalnych, to sama technika zakładania cięciwy jest identyczna, natomiast trzeba to robić przede wszystkim powoooooli, o wiele, wiele wolniej niż w przypadku "plastików". Z czego wniosek, że warto zadbać o możliwie wygodną pozycję; będzie nam potrzebna, aby pewnie trzymać łuk przez dłuższy czas. Nie dość na tym: zwłaszcza jeśli przez jakiś czas leżał nieruszany, warto "rozruszać go" naginając etapami, czyli ugiąć trochę, bardzo wolno odpuścić, po czym ugiąć ponownie, tym razem nieco dalej, znowu odpuścić i powtarzać to tak długo, aż osiągniemy pozycję umożliwiającą założenie cięciwy. Po skorygowaniu kształtu i pozostawieniu na jakiś czas w spokoju, żeby się "ułożył" (o czym w następnych odcinkach) zaczyna się go rozciągać, znowu etapami, zwiększając kolejne ugięcia stopniowo, aż do osiągnięcia pełnej długości naciągu.

Łuk z materiałów naturalnych powinien być regularnie używany, co najmniej raz w miesiącu a lepiej częściej, inaczej "odzwyczaja się" od wyginania; nieco w tym przypomina żywą istotę.
O ile w przypadku łuków "plastikowych" zdejmowanie cięciwy jest prostą odwrotnością procesu jej zakładania, o tyle nie jest tak do końca przy "naturalach". Po pierwsze odprężanie ramion powinno być jeszcze wolniejsze niż ich uginanie, po drugie tym razem nie stosuje się metody "dwa kroki w przód i jeden do tyłu" ale robi małe przerwy: pozwalamy aby ramiona odgięły się kilka centymetrów, zatrzymujemy się na kilka-kilkanaście sekund aby naprężenia się wyrównały, potem następnych kilka centymetrów i znowu przerwa. W sumie trwa to około minuty i utrzymanie przez tak długi czas pełnej kontroli nad silnym łukiem może od łucznika wymagać znacznego wysiłku, jest jednak bardzo istotne. Gwałtowne odprężenie powoduje powstawanie drobnych pęknięć w warstwie rogowej, które mogą ujawnić się spektakularnie dopiero przy następnym lub którymś kolejnym zakładaniu cięciwy. Ponieważ łuk pęka przy napinaniu, właściciel często nie zdaje sobie sprawy, że uszkodzenie nastąpiło tak naprawdę wcześniej i nie wyciągnie właściwych wniosków na przyszłość.

W następnym odcinku - zakładanie cięciwy samodzielnie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz