wtorek, 9 sierpnia 2016

Używanie kałkana, czyli Wojownicze Żółwie Ninja w natarciu - część 1

Kałkan to niewielka okrągła tarcza będąca charakterystycznym elementem uzbrojenia ochronnego stosowanego przez lekką kawalerię rozmaitych wschodnich ludów, a za ich przykładem używana również w Polsce w XV-XVII w. Tarcza ta była powszechnie stosowana w walce konno i pieszo, w połączeniu z takimi broniami jak szabla, włócznia (rohatyna) i oczywiście łuk.

Okrągłe tarcze pojawiają w wielu różnych czasach i kulturach, jednak wyróżnikiem kałkana jest z jednej strony lekka, ale bardzo wytrzymała konstrukcja ze spiralnie zwiniętych witek łączonych oplotem z nici, z drugiej zaś rozbudowany system uchwytów i pętli, dzięki któremu odpowiednio wyszkolony wojownik mógł się nią osłaniać z różnych stron, jednocześnie strzelając z łuku lub walcząc szablą czy włócznią, albo też jednym ruchem przerzucić ją na plecy, dla osłony w czasie ucieczki.  Taka elastyczna technika posługiwania się kałkanem, idealnie dostosowana do koczowniczej taktyki naprzemiennych uderzeń i odwrotów,  nieodmiennie przywodzi na myśl współczesnym widzom sceny z kreskówki „wojownicze żółwie ninja”…

W niniejszym artykule chciałbym przedstawić wyniki moich doświadczeń nad rekonstrukcją sposobu trzymania, noszenia i przewożenia kałkana konno. O ile mi wiadomo, jest to pierwsza udana próba odtworzenia techniki posługiwania się taką tarczą. Mam nadzieję, że wnioski zainteresują osoby zajmujące się 'bojową' sztuką łuczniczą czy szermierczą.



Nie należy zapominać, że tarcza o takiej średnicy i budowy jak kałkan była tylko jednym z elementów systemu opancerzenia, składającego się z przeszywa nicy i kolczugi, oraz hełmu, karwaszy itd.  Na zdjęciach prezentujemy kałkan założony na białą koszule tylko dlatego, żeby wyraźnie było widać, jak układają się sznury.

Po wewnętrznej stronie  kosza takiej tarczy znajdziemy dziesięć kółek, do których mocowano sznury lub rzemienie tworzące uchwyty. Rozmieszczenie tych kółek jest praktycznie identyczne we wszystkich zachowanych egzemplarzach co sugeruje, że miało ścisłe powiązanie z ich funkcją użytkową (cos jak „trzy pierścienie dla królów elfów...”).
Cztery kółka rozmieszczone wokół centrum tarczy, które służyły do mocowania krzyżujących się pasków, tworzących uchwyt środkowy. Jednocześnie nity tych pierścieni mocują rogi małej skórzanej poduszki wypchanej końskim włosiem, stanowiącej wyściółkę pod dłoń trzymającą za uchwyt.
Kolejne cztery kółka umieszczone są blisko krawędzi tarczy, w dwóch parach naprzeciw siebie, przy czym jedna z tych par jest nieco szerzej rozstawiona. Łatwo można wywnioskować, że stanowią one mocowanie dla dwóch imaków, służących do zawieszenia kałkana na przedramieniu. Szerzej rozstawione kółka mocują obszerniejszy uchwyt mający opasywać rękę poniżej łokcia, zaś uchwyt o węższym rozstawie opasywał ją przy nadgarstku (lub był trzymany w dłoni).
Dwa ostatnie kółka, również położone blisko krawędzi, mocowały pętlę do wożenia tarczy na plecach. W odpowiednim mocowaniu tej pętli tkwi, moim zdaniem, tajemnica właściwego używania kałkana. Jednocześnie jest to element, który najrzadziej zachowuje się w oryginalnych egzemplarzach, zwykle albo go nie ma, albo zastąpiony jest jakimś przypadkowym sznurkiem, przeznaczonym do powieszenia tarczy w muzealnej gablocie. Wszyscy rekonstruktorzy, których spotykałem, mocowali w tym miejscu zwykły pasek zapięty końcami do kółek, o długości tak dobranej, żeby można było kałkan zawiesić na plecach jak karabin. Żeby jednak użyć tarczy z takim krótkim paskiem, trzeba go zdjąć całkowicie z szyi, co naraża tarczę na zgubienie, zwłaszcza jeśli próbujemy puścić pętlę i złapać za uchwyty operując tylko jedną ręką. Dodatkowo luźno wisząca poniżej tarczy pętla paska będzie teraz przeszkadzała i plątała się z wodzami czy rękojeścią szabli. Ewentualna regulacja długości sprzączką czy czymś podobnym trwa zbyt długo, żeby zgadzało się to z opisami źródłowymi.
W mojej rekonstrukcji techniki walki z kałkanem zaproponowałem użycie dwukrotnie dłuższej taśmy czy linki, która luźno przechodzi przez oba kółka i związana jest w zamkniętą pętlę. Jest ona na stałe przełożona przez ramię użytkownika, całkowicie uniemożliwiając zgubienie tarczy i na tyle długa, że umożliwia swobodne nią operowanie. Dopiero gdy chcemy założyć ją na plecy, odpowiednim ruchem ręki składamy tę pętlę na pół, przyciągając ją ściśle do ciała.
Taki układ pętli umożliwia bezproblemowe i błyskawiczne wykonanie wszystkich opisanych w źródłach i widocznych na oryginalnych ilustracjach technik. W istocie kiedy wpadłem na ten pomysł, nauczyłem się wykonywać tylko najbardziej oczywistą ewolucję, to znaczy założenie tarczy na plecy przez jedno ramię i ponowne jej przeniesienie do przodu, zaś kolejne sposoby jej wykorzystywania wyszukiwałem dopiero później, za każdym razem przekonując się z niejakim zdziwieniem, że owszem, da się to zrobić bez problemu, nawet bez potrzeby regulowania długości pętli. Jednocześnie wyjaśnia to brak pętli w większości zachowanych egzemplarzy – przerwana w którymkolwiek miejscu odłączy się od kałkana, podczas gdy z pozostałych uchwytów, nawet mocno zniszczonych, zostają przynajmniej resztki  umocowane do kółek.
Na korzyść mojej teorii przemawiają również wieloletnie, pozytywne doświadczenia w praktycznym użyciu kałkana w najróżniejszych sytuacjach, podczas rozmaitych ćwiczeń, pokazów i inscenizacji, jak i dalekich, kilkudziesięciokilometrowych przemarszów. Nie mogę udowodnić na 100%, że taki właśnie system stosowany był historycznie (albo że był to jedyny używany system) ale wydaje mi się, że działa on zbyt dobrze, żeby mógł to być przypadek…

Sposoby używania tarczy:

- kałkan wiszący swobodnie, z pętlą przełożoną przez bark (pętli nigdy nie zdejmujemy).
Jak widać, tarcza puszczona luzem nie spadnie na ziemię, lecz zawiśnie gdzieś na wysokości biodra. Z tej pozycji możemy przerzucić ją na plecy (tzw. „zrobić żółwika”), na ramię, założyć na przedramię lub złapać za uchwyt środkowy.




- Kałkan trzymany za uchwyt środkowy, na wyciągniętej ręce.
W tej pozycji możemy osłaniać się tarczą od przodu, z boków i do pewnego stopnia od tyłu (od strony ręki trzymającej uchwyt) . Można ją także podnieść zasłaniając twarz lub głowę. W szczególnych przypadkach stosuje się podparcie kałkana drugą ręką – zasłona np. przed atakiem ciężką buławą.
Metoda bardzo efektywna przy różnego rodzaju szermierce, ale uniemożliwia użycie łuku, zaś podczas jazdy konnej utrudnia precyzyjne działanie wodzami.



- Kałkan założony na przedramię.
Sposób ten umożliwia osłonięcie się tarczą od przodu i z jednego boku, można również ją unieść dla osłony twarzy i częściowo głowy. Zakres ruchów jest wprawdzie bardziej ograniczony niż w poprzedniej metodzie i nie da się trzymać przeciwnika na dystans, ale z drugiej strony ręka trzymającą w ten sposób tarczę może wygodniej obsługiwać wodze konia, można też ująć nią majdan łuku  lub napinać cięciwę (czyli można strzelać na obie ręce, w zależności od sytuacji).



- Kałkan wiszący na ramieniu.
Tarcza przenoszona w ten sposób zasłania bok i częściowo przód tułowia, pozostawiając ręce prawie zupełnie swobodne, dzięki czemu można bardzo wygodnie posługiwać się wodzami czy łukiem. Da się ją także, w zależności od sytuacji, błyskawicznie przerzucić na drugie ramię.
Wadą tej metody jest brak możliwości szybkiego uniesienia tarczy dla osłony twarzy przed dostrzeżonym nagle niebezpieczeństwem.




- Kałkan wiszący na plecach, przez jedno ramię („Żółw Donatello”).
Tarczę tego typu można w każdej chwili błyskawicznie przerzucić na plecy, założoną przez jedno ramię, dla osłony z tyłu w czasie ucieczki lub jeśli chcemy mieć wolne obie ręce. Przy czym przez „błyskawicznie” należy rozumieć „naprawdę bardzo szybko” i angażując do tego tylko jedną rękę – drugą możemy w tym momencie trzymać np. szablę czy wodze. Możliwe jest więc przerzucenie kałkana na plecy bądź jego zdjęcie w trakcie wykonywania zwrotu koniem odpowiednio: od lub do przeciwnika.



- Kałkan wiszący na plecach, na krzyż przez oba ramiona („Żółw Leonardo”).
Podczas wielogodzinnych przemarszów tarcza wisząca na plecach przez jedno ramię ma tendencję do stopniowego zjeżdżania na bok, wymagając systematycznego poprawiania łokciem, co jest na dłuższą metę nieco nużące. Jeśli chcemy uniknąć tego kłopotu, możemy kałkan zawiesić na krzyż, przez oba ramiona; spoczywa on wtedy na plecach równie pewnie i wygodnie jak dobry plecak.
Sposób ten jest jednak nieco wolniejszy niż poprzedni i angażuje obie ręce, jest więc nieco bardziej kłopotliwy, jeśli trzymamy coś w dłoni. Można to wykonać trzymając równocześnie np. szablę, ale trzeba po drodze przełożyć broń z ręki do ręki.

- Wożenie kałkana przy siodle.
Kawalerzysta, który nie chciał trudzić się wożeniem tarczy na plecach mógł ją zawiesić przy boku konia, zaczepioną do tylnego łęku siodła. Oczywiście sposób taki, wygodny lecz uniemożliwiający szybkie osłonięcie się, był stosowany podczas marszu w bezpiecznej okolicy,  lub też podczas  parad, gdyż umieszczony zaraz za nogą jeźdźca kałkan ukazuje w całej okazałości swoją ozdobną powierzchnię stojącym z boku gapiom.
Odpowiednie zawieszenie tarczy (co wyjaśnimy w kolejnym odcinku) nie jest bez znaczenia dla komfortu konia, zwłaszcza przy dłuższej wędrówce lub podczas przemieszczania się kłusem czy galopem.

- Przewożenie kałkana w taborze.
Przy okazji warto wspomnieć o sposobach zabezpieczania tarczy podczas przechowywania oraz transportu wozem taborowym. Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie posiada w swoich zbiorach unikalne miedziane pudło ze skórzaną wkładką, przeznaczone do ochrony ozdobnego kałkana paradnego. Tarczę układano na miedzianej tacy, wypukłą stroną do góry, przykrywano odpowiednio ukształtowaną skórzaną osłoną i zamykano metalową pokrywę umocowaną na zawiasie.
http://www.muzeumwp.pl/emwpaedia/pokrywa-miedziana-na-kalkan.php
http://www.muzeumwp.pl/emwpaedia/pokrowiec-skorzany-na-kalkan.php
Wolno przypuszczać, że analogiczne, acz może prostsze, lżejsze i tańsze pokrowce (może proste skórzane lub filcowe?) mogły być stosowane również do kałkanów bojowych, w każdym razie nam się filcowy futerał przydaje, gdy wozimy tarczę samochodem.

Replikę kałkana widoczną na zdjęciach wykonali Norbert Kopczyński (kosz) i Zbysio Juszkiewicz (elementy metalowe), ja jestem odpowiedzialny za uchwyty i koncepcję ich wykorzystania.
Tarczę udostępnił i do zdjęć cierpliwie pozował właściciel, Michał Sanczenko.

W kolejnym odcinku przedstawię szczegóły każdej z wymienionych technik, zwracając oczywiście szczególną uwagę na ich łucznicze aspekty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz