Chcąc przerzucić kałkan na plecy wkładamy lewą rękę między tarczę a tułów, ujmując drugą część ruchomej pętli podchwytem (ważne, bo inaczej linka nam się w następnym ruchu skrzyżuje!), a następnie ciągniemy w górę. Ponieważ pętla swobodnie przechodzi przez kółka tarczy, to jej pierwsza część, ta przerzucona przez ramię, się przy tym zmniejsza, a ta za którą ciągniemy powiększa.
Przekładamy połówkę pętli przez głowę, jednocześnie unosząc lewy łokieć wysoko, aby też przez nią przeszedł i w momencie gdy dwie części pętli się zetkną, łapiemy je obie lewą dłonią i ciągniemy nieco w dół, równocześnie popychając tarczę w tył lewym łokciem, tak aby przesunęła się na plecy.
Et voila! Tarcza zawieszona jest teraz na plecach, obie połówki pętli biegną równolegle do siebie, przełożone przez prawe ramię.

Aby z powrotem zdjąć kałkan z pleców łapiemy lewą dłonią za tę samą połówkę pętli, którą manipulowaliśmy poprzednio, po czym zdejmujemy ją przez głowę. Następnie dłoń trzymającą pętlę odsuwamy nieco w lewo od tułowia i wypuszczamy pętlę tak, aby spadła po zewnętrznej stronie przedramienia a tarcza opuściła się i zawisła swobodnie przy lewym biodrze.
Innym, choć nieco mniej poważnym błędem jest mylenie obu połówek pętli przy zdejmowaniu tarczy z pleców. Jak wspomniałem powyżej, powinniśmy zdjąć przez głowę tę samą część, którą wcześniej zakładaliśmy (wtedy wisząca tarcza będzie wyglądała tak, jak na lewym zdjęciu zamieszczonym poniżej). Jeśli się pomylimy, linka czy pasek skrzyżuje się w miejscu gdzie przechodzi przez kółka tarczy (zaznaczone czerwoną strzałką na prawym zdjęciu) i będzie się mniej swobodnie przesuwać, zwłaszcza jeśli powtórzymy ten sam błąd kilkakrotnie pod rząd.
Dla odróżnienia proponuję zawsze manipulować tą częścią pętli, na której jest łączenie - węzeł czy sprzączka - podczas gdy część bez łączenia pozostaje przełożona przez prawe ramię.
Przedstawiony powyżej system przerzucania kałkana tam i z powrotem jest, jak powiedziałem, bardzo szybki i wygodny, jednak przy jeździe na dłuższym odcinku zawieszona w ten sposób tarcza zdradza pewną skłonność do przesuwania się w lewo w dół. Nie jest to duży problem dla jeźdźca, ponieważ przesuwa się tylko trochę i zatrzymuje w położeniu lekko "na bakier", ale jednak co pewien czas trzeba ją lewym łokciem podepchnąć na właściwe miejsce. Niby żaden kłopot, ale około piątego kilometra zaczyna to irytować.
Tak więc na dłuższe przejazdy lepiej jest założyć kałkan innym sposobem, na oba ramiona, z pętlą skrzyżowaną na piersiach. Ale o tym opowiem nieco później.
Replikę kałkana widoczną na zdjęciach wykonali Norbert Kopczyński (kosz) i Zbysio Juszkiewicz (elementy metalowe), ja jestem odpowiedzialny za uchwyty i koncepcję ich wykorzystania.
Tarczę udostępnił i do zdjęć cierpliwie pozował właściciel, Michał Sanczenko.
W kolejnym odcinku: kałkan wiszący na ramieniu i jego przerzucanie z jednej strony na drugą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz